Luty — sezonowe produkty. Dynia, ziemniaki, jabłka i kiszonki. 

Kwestia sezonowych produktów w lutym to (podobnie, jak w poprzednich zimowych miesiącach) praktycznie bida z nędzą. Jednak taki stan rzeczy nie potrwa już długo! No dobra, jeszcze dwa miesiące. Ale to i tak, bliżej niż dalej!

Jakie mamy lutowe warzywa i owoce? Niczego nowego, co w ostatnich postach się nie pojawi, wiec tylko pokrótce opiszę, jakie dobrocie czekają na nas w tym miesiącu. Jednak na końcu opowiem skąd jeszcze można brać warzywa zimą. Dobra, koniec gadania, ruszamy!

DYNIA

Tak, wciąż jest w sezonie — a to dlatego, że po prostu dynię świetnie się przechowuje. Nawet w zwykłych, „kuchniowych” warunkach może leżeć kilka tygodni, a w chłodniach, znacznie dłużej. Dynia jest lekkostrawna, ma w sobie dość dużo błonnika, a także działa moczopędnie. Jej spożycie obniża poziom cholesterolu i glukozy we krwi. Zawiera wapń, magnez, selen, a także witaminy A, C i E oraz kwas foliowy i karoten.

KAPUSTY

Kapust jest dużo, bardzo dużo, a każda z nich ma w sobie wiele witamin: C, B, A, E i K, kwas foliowy, wapń, żelazo, potas i magnez. Zawiera ponadto flawonoidy, które zmniejszają prawdopodobieństwo wystąpienia chorób serca oraz polifenole, które mogą obniżyć ciśnienie krwi. 

A do tego, kapusta ma właściwości antybakteryjne i przeciwwirusowe, co szczególnie może się przydać zimą, kiedy trzeba szczególnie dbać o odporność.

ZIEMNIAKI

W ostatnim poście związanym z sezonowymi produktami, wytłumaczyłem, że ziemniaki wcale nie są szczególnie kaloryczne, a przekonanie to wzięło się stąd, że w naszych domach często ziemniaki podawane były z dużą ilością masła, tłuszczu lub śmietany — i to właśnie te dodatki były kaloryczne, a nie ziemniaki same w sobie.

W ziemniakach znajdziemy witaminy z grupy B, witaminę A, potas czy wapń. Są lekkostrawne, mniej kaloryczne niż np. kasze i posiadają błonnik pokarmowy, który zapewnia uczucie sytości przez długi czas. 

Ziemniaki mogą być bardzo dobrym wyborem jedzeniowym.

JABŁKA 

Jabłka są źródłem witaminy C, E, K, witamin z grupy B, a także beta-karotenu, który wpływa na kondycję cery. Ponadto znajdziemy w nich wapń, żelazo, potas, fosfor, magnez oraz cynk. Oprócz tego są źródłem flawonoidów, które pozytywnie wpływają na pracę serca, zapobiegając przy tym jego chorobom. 

MARCHEW

Marchewka jest świetnym źródłem beta-karotenu — już ok. 100 g marchwi, pokrywa średnie, dzienne zapotrzebowanie na ten związek. Beta-karoten pomaga w redukcji „złego cholesterolu”, dzięki czemu zapobiega miażdżycy, poprawia odcień skóry i wspomaga redukcję przebarwień. Dodatkowo pozytywnie wpływa na wzrok (a warto go wspierać!).

Oprócz beta-karotenu znajdziemy w marchewce kwas foliowy, witaminy K, C i witaminy z grupy B. Do tego żelazo, wapń, fosfor, cynk, kobalt, magnez — związki te szczególnie dobrze wpływają na kondycję skóry, włosów i paznokci. 

Zawsze zwracam też uwagę na MROŻONKI — tak robię też teraz, polecam je bardzo mocno! Jednak przy okazji, chcę, żebyś zwróciła uwagę na warzywa konserwowe i kiszonki.

WARZYWA KONSERWOWE

Zacznijmy od tych pierwszych — czy warto sięgać po warzywa konserwowe, tj. paprykę, ogórki, groszek, kukurydzę, fasolę itd.? Cóż, nie można po prostu odpowiedzieć: tak lub nie. Warzywa konserwowe z pewnością mają mniej witamin niż ich świeże odpowiedniki. Wynika to z faktu, że proces konserwacji polega przede wszystkim na „potraktowaniu” produktów wysoką temperaturą, tak, żeby zabić wszelkie drobnoustroje. Jednak np. strączki konserwowe wcale nie są takim złym wyborem — i tak trzeba je ugotować, a kiedy nie masz na to czasu, znacznie szybciej będzie otworzyć puszkę z fasolą czy słoik z ciecierzycą. Dlatego uważam, że jak najbardziej można sięgać po warzywa konserwowe, ale należy mieć na uwadze, że nie są one tak wartościowe, jak ich świeże odpowiedniki. 

Jeszcze dwa słowa na temat owoców konserwowych — to zdecydowanie nie jest dobry wybór. Owoce często konserwowane są w słodkim syropie, który zawiera ogromne ilości cukru. Dlatego w przypadku owoców — po prostu sięgaj po świeże. 

KISZONKI

To teraz czas na kiszonki. Często nazywane są superfoods i w sumie jest w tym trochę prawdy. Kiszonki mają dużo błonnika, przy niewielkiej ilości kalorii. Ułatwiają przywrócenie prawidłowej mikroflory jelitowej i wspomagają perystaltykę jelit, co może być korzystne przy zaparciach. Bakterie probiotyczne, które powstają w procesie kiszenia, niszczą patogeny, przez co pomagają w walce z infekcjami. 

Kiszonki zawierają witaminy, które są silnymi przeciwutleniaczami, dzięki czemu przeciwdziałają starzeniu się organizmu. Ponadto mają w sobie witaminy B2 i PP, które pozytywnie wpływają na układ nerwowy.

Do tego kiszonki są źródłem acetylocholiny — to taki związek chemiczny, który przekazuje impulsy nerwowe (jest więc neuroprzekaźnikiem). Kiedy pomyślimy o tym, że chcemy wstać, zgiąć rękę, czy coś podnieść, to właśnie acetylocholina „przekazuje nasze myśli” do mięśni. 

Ogólnie rzecz biorąc — kiszonki są super! Dużo witaminy C, pozytywny wpływ na mikroflorę jelitową, naturalny probiotyk — same plusy! A do tego są niskokaloryczne i zawierają dość dużo błonnika. Jeśli tylko je lubisz, to warto po nie sięgać!

Sezonowe produkty nie zawsze są dostępne. Wtedy kiszonki są dobrą alternatywą.

Na dzisiaj to by było na tyle, jeszcze w marcu pomęczymy się trochę z małą ilością sezonowych warzyw i owoców, ale jak przyjdzie kwiecień — będzie już ciekawiej! 

Dodaj komentarz