Masz tak, że zaczynasz odchudzanie, jesz mniej, a zbędne kilogramy ani drgną? Ograniczasz się, odmawiasz sobie ulubionego jedzenia, męczysz się przy tym okropnie, a to wszystko na nic? Jak mantrę powtarzasz sobie zdanie dlaczego mało jem, a nie chudnę? Przedstawię Ci 6 błędów, przez które tak to właśnie wygląda.
Zanim jednak przejdziemy do błędów, przez które nie tracisz kilogramów, powiedzmy sobie jedno: To, że jesz mało, to nie znaczy, że to dobrze.
Niskokaloryczne diety zazwyczaj przynoszą więcej szkód niż pożytku. Dostarczasz z pożywieniem zbyt mało witamin, co wiąże się z (często niebezpiecznymi dla zdrowia) niedoborami. Jesz nie to, co lubisz, ale to, co jest niskokaloryczne — to często pierwszy krok do zaburzeń odżywiania. Ponadto Twoja jakakolwiek aktywność spada niemal do zera, bo zwyczajnie nie masz na nic siły. Najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli będziesz jeść zgodnie ze swoim zapotrzebowaniem energetycznym. Dodatkowo dobrze by było, żeby były to produkty pełnowartościowe, ale takie, które lubisz.
Błędy, które będę wymieniał w tym poście kieruję do osób, które starają się jeść zgodnie ze swoim zapotrzebowaniem energetycznym na redukcji, a mimo tego nie chudną. Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jakie jest Twoje zapotrzebowanie energetyczne, zapraszam Cię do mojego kalkulatora CPM — KLIK! A jeśli chcesz się dowiedzieć, jak niebezpieczne jest bycie na „diecie 1000 kcal”, to zajrzyj do mnie na bloga już niedługo, bo poruszę ten temat!
I jeszcze jedno. To czy chudniesz, zależy od tego, czy jesteś w deficycie kalorycznym (czyli, że spalasz więcej kalorii, niż dostarczasz). Jeśli nie chudniesz, to znaczy, że w tym deficycie nie jesteś. Zależność wygląda tak: nie chudniesz = nie jesteś w deficycie kalorycznym.
Okej, koniec gadania. Przechodzimy do konkretów. Oto 6 błędów, przez które nie chudniesz:
1. Wcale nie jesz tak mało, jak Ci się wydaje.
Przygotowujesz sobie śniadanie. Owsiankę, bo jest zdrowa, smaczna (szczególnie jak dodasz dużo dodatków), a do tego może być bardzo instagramowa ;). I super! Jak pewnie wiesz, uwielbiam owsianki, jem je często i bardzo polecam. Problem jest taki, że dla mnie, taka pełna dodatków owsianka to 1/3 dziennego zapotrzebowania, a dla Ciebie może to być ponad połowa. Taka owsianka może mieć nawet 1000 kcal! Dlatego zazwyczaj polecam (przynajmniej na początku) liczenie kalorii i wpisywanie ich do aplikacji, aby wiedzieć ile, mniej więcej, kalorii spożyłaś/eś.
Albo jesteś u znajomych i zjesz ciastko lub dwa, trochę chipsów czy paluszków. I też super! Nie zamierzasz na zawsze rezygnować ze spotkań ze znajomymi, to nie rób tego podczas diety. Ale jeżeli zdarza się to trzy, cztery albo pięć razy w tygodniu, to cóż — możesz już nie być w deficycie.
2. Jesz mało, aż do kolejnego napadu głodu, czyli błędne koło odchudzania.
Kojarzysz może taką historię: poniedziałek, jesz zdrowo, nie jesz słodyczy, ćwiczysz, pilnujesz się. Podobnie wtorek, środa, czwartek, piątek (a przynajmniej piątek rano). Potem przychodzi piątek wieczorem. Jesteś zmęczona/y całym tygodniem pracy lub szkoły, pilnowaniem diety, ćwiczeniami. Nie zastanawiasz się co zrobić na kolację, zamiast tego zamawiasz pizzę, wyciągasz zapasy słodyczy, schowane chrupki i urządzasz sobie ucztę. W taki sposób jednego wieczoru jesteś w stanie bez problemu zjeść swój tygodniowy deficyt kaloryczny. Efekt? Nie chudniesz.
3. Nie bierzesz pod uwagę napojów.
Wiesz, że karton popularnego soku pomarańczowego z marketu, ma ok. 450 kcal? A litr coca-coli ma ich 420? I być może coca-colę w swoje zapotrzebowanie wliczysz, ale o soku nawet nie pomyślisz, bo przecież jest zdrowy. Owszem, jest zdrowy, ale jest skondensowanym źródłem węglowodanów prostych, mało syci i dostarcza dość dużo kalorii.
Albo czarna herbata — zwykła, zaparzona, praktycznie nie ma kalorii. Ale jeżeli dodasz do niej cukru lub miodu, soku malinowego i jakiegoś smakowego syropu, to może mieć nawet 100 kcal. Zobacz, trzy takie herbatki to jest 300 kcal dziennie. To może być Twój dzienny deficyt.
I ostatni przykład — kawa. Z czarną, bez cukru nie ma problemów. Ale taka duża caffe latte z kawiarni może mieć ok. 300 kcal. I znowu — może to być Twój deficyt.
4. Nie wliczasz alkoholu.
Wiem, że o napojach już mówiłem, ale alkohol to trochę inna sprawa. Wiesz, że kieliszek wódki ma 70 kcal (a na imprezie często na jednym się nie kończy)? Lampka czerwonego, półsłodkiego wina to 150 kcal, a jedno piwo to nawet 350 kcal? Zakończmy drinkami: popularna Margarita może mieć nawet 700 kcal! Nie mówię, że masz całkowicie zrezygnować z alkoholu. Uważam jednak, że w procesie odchudzania warto szczególnie zwrócić uwagę na kalorie spożywane z alkoholem.
5. Przeceniasz swoją aktywność fizyczną.
Przy wyliczaniu CPM (całkowitej przemiany energii), musimy podać współczynnik PAL, czyli wskazujemy, jak wygląda nasza aktywność. Wyobraź sobie taką sytuację: mamy dwie osoby, jedna ma pracę fizyczną, do pracy chodzi pieszo, na co dzień dużo się rusza, wyprowadza psa, a do tego dwa razy w tygodniu chodzi na basen. Druga osoba ma pracę siedzącą, do której dojeżdża autem, w domu siedzi przed telewizorem lub książką, a jej aktywność ogranicza się do krótkiego trening dwa razy w tygodniu? Zobacz, osoba pierwsza teoretycznie nie robi treningu (basen traktuje rekreacyjne), natomiast osoba druga teoretycznie trenuje dwa trzy w tygodniu. Jak myślisz, czy współczynnik PAL tych dwóch osób będzie taki sam? No właśnie.
Przecenianie swojej aktywności fizycznej, to niestety dość częsty błąd, przez który źle wyliczamy swoje dzienne zapotrzebowanie, a przez to nie chudniemy.
Jeżeli nie wiesz, jaki współczynnik aktywności wybrać, zapisz się do newslettera — KLIK! Dostaniesz darmowego ebooka, w którym dokładnie, krok po kroku wyjaśniłem jak to zrobić.
6. Chcesz za szybko.
Tutaj będzie krótko. Być może nie widzisz efektów, bo jeszcze po prostu ich nie ma. Przytoczę tutaj dość popularne powiedzenie: „nie przytyłaś w tydzień, więc w tydzień też nie schudniesz”. I zgadzam się z tym! Twój organizm potrzebuje czasu. Może być tak, że pierwsze, drobne efekty (nie tylko na wadze) zauważysz już po tygodniu, a może być tak, że będziesz na nie czekać miesiąc. Nie poddawaj się, poczekaj, daj czas sobie i swojemu organizmowi.
Czy znalazłaś/eś przyczynę, przez którą odchudzanie Ci nie wychodziło? Jeśli masz ochotę, daj znać w komentarzu!
Czasem z pozoru małe rzeczy powodują, że kilogramy stoją w miejscu. Warto wziąć je pod uwagę i cieszyć się ze zmieniającej się sylwetki.